środa, 31 grudnia 2008

Koniec roku 2008

Co to był za rok... córa nauczyła się chodzić, biegać, wspinać gdzie nie trzeba... opanowała pierwsze słowa...nauczyła sprzeciwiać się rodzicom...rysować po ścianach...jeść sama...przetrwaliśmy jako rodzice pierwsze choroby i nieprzespane noce...pierwsze wakacje i pierwszy lot misi samolotem...pierwsze przyjaźnie...pierwsze... wszystko było pierwsze i dla nas i dla niej.
To był wspaniały rok, bo mogliśmy to wszystko obserwować. Co przyniesie następny?

piątek, 19 grudnia 2008

Lanzarote cz1

Po wielu perypetiach i 2 chorobach udało nam się przeżyć wakacje. Nie zaczeło się dobrze - w dniu wylotu mała dostała 39 stopni gorączki. Pani doktor orzekła 3-dniówkę , więc polecieliśmy. Nie było przyjemnie, bo Misia płonęła jak pochodnia, ale w 3 dzień gorączka minęła a w zamian dostała wysypki na całym ciele. Pierwszy raz w zyciu coś takiego wydziałam. Dopiero wtedy zaczął się prawdziwy urlop. Oto kilka fotek.


Kaktusowe ogrody...


Pustynne krajobrazy...








No i plażowanie

niedziela, 14 grudnia 2008

ta długa cisza...

...to urlop, plus paskudna grypa...

mężuś kaszle, córa bardzo chora, ja chora że hoho, dziadek chory, niania chora...ogólnie rozsiewamy paskudztwo i zarażamy, więc lekarz kazał nam siedzieć w łóżku i brać antybiotyk...

środa, 8 października 2008

Nocne wędrówki


Misia ostatnio wędruje po nocy do nas do łóżka. Żeby chociaż spała dalej, ale nie. Tłucze się ile wlezie, raz po mnie, raz bo tacie i tak do rana. ech.... chyba zrobię z tego komiks..."To dobry dzień, gdy nie budzisz się na podłodze"

poniedziałek, 29 września 2008

4:22

4:22 - tyle mamy spokoju, kiedy moje baby ogląda kawałek z "Księgi Dżungli" Disney'a. Jest to jeden z moich ukochanych filmów, do tego przepiękny i z cudowna muzyczką. Misi najwyraźniej też się podoba, bo przy innych bajach nudzi się po 10 sekundach. Tu wytrzymuje całe 4:22.

wtorek, 23 września 2008

Mężczyźni lubią prace domowe...

Mężczyźni lubią prace domowe, nie serio! Bo mogą mieć GADŻETY!

Np.: żelazko. Nie ma to jak nowy gadżet. Ostatnio spalił się nam jeden zwany potocznie żelazkiem. Mój mąż postanowił po tygodniu namysłu i górze prania coś z tym zrobić.

Siedzę sobie ze śpiącą Misią w aucie pod sklepem w Nowej Hucie w sobotni poranek i czekam jak wróci ze sklepu, który znalazł w internecie, że niby tam super ceny mają. Wrócił. Taszczy pudło.
- Co to?
- Żelazko
- acha,... a dlaczego innej firmy?
- lepsze!
- no ja wiem, ale dlaczego nie tamto, które ustalaliśmy?
- bo to lepsze!
- a ile kosztowało?.......acha....... czyli kupiłeś drożej?
- ale lepsze!
- acha, czyli podsumowując - nie pozwoliłeś kupić w sklepie w którym ja znalazłam, bo za drogo - szukaliśmy w internecie lepszych cen, znalazłeś sklep, gdzie mają o 50 zł taniej, jechaliśmy z Krakowa do Nowej Huty w korkach, a ty kupiłeś inne i do tego droższe od tego pierwszego?
- ale lepsze!

niedziela, 21 września 2008

nie 2 a 4

nie1, nie 2, nie 3, ale 4 ząbki idą mojej misi.3 już się przebiły - czekamy na 4 kolejną bezsenną noc.

Misia nauczyła się mówić "nie". Na razie bardzo nas to cieszy i na każde "nie" wiwatujemy i klaskamy jak idioci ciesząc się , że Misia coś mówi. Pewnie nam przejdzie jak wszystko będzie na "nie".

piątek, 19 września 2008

A jednak nie regres snu

...tylko ząbki. A już zaczynałam wątpić w swoje metody wychowawcze :-)
Mamy 2 górne czwórki. Na raz. To tłumaczenie ostatniego bezsennego tygodnia, wrzasków i paskudnego zachowania, kataru i stanów podgorączkowych. Nie tłumaczy jednak wrzasków ze złości i kręcenia głową na nie.

środa, 17 września 2008

Kolejny regres snu


Misia przechodzi kolejny regres snu, a my razem z nią. W ciągu tygodnia z uroczej panny zamieniła się w potwora, który nie chce iść spać i budzi nas z wrzaskiem rodem z horrorów w ciągu nocy. Podobno to tylko faza...minie. Ale my możemy tego nie dożyć.

Do tego testuje, czy uda się jej niepostrzeżenie zagościć na stałe u nas w łóżku. Potrafi wyjść ze swojego łóżka i wleźć do naszego nawołując nas z sypialni, że zamierza tu spać. Oczywiście, jak gdyby nic czekamy aż się znudzi i wróci do swojego pokoju - wtedy jak w dobrym kinie grozy - zamknąć drzwi, zgasić światło, potknąć się o klocka, stanąć na barbie i ulokować Misie w łóżeczku. Po serii wrzasków i ze 2 ucieczkach z łóżeczka - ponawić. Jak nie pomoże pobujać. Bujanie jest ok, jeżeli uchroni nas od szaleństwa.

czwartek, 4 września 2008

Misia nie zginie w życiu

Misia siedząc w piaskownicy ( ba, była najbrudniejszym dzieckiem) wypatrzyła małą eteryczną dziewczynkę jedzącą ciasteczko. Nie dało się zabrać, bo dziewczynka uciekła. Na to Misia zrobiła rekonesans w terenie, która to mama dziewczynki z ciesteczkiem i do dzieła.

Patrzę a moje dziecię staje przy tej mamie i kładzie jej swoją łapkę na rękęi robi wielkie smutne oczy. Oczywiście dostała ciasteczko. Ale - ba! - Misia jest sprytniejsza niż się wydaje - nie dość, że wyłudziła ciasteczko, to wypatrzyła gdzie owa mama je ma i dawaj sama się częstować.

wtorek, 26 sierpnia 2008

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Mati wyrośnie na artystkę...


...albo malarza pokojowego. Dziś złapałam ją na radosnej twórczości nie tylko po kartkach, ale i po ścianie w swoim pokoju.
A i ciekawostka - moje dziecko odkryło jak się robi fikołki. Staje na ugiętych nóżkach, głowa między nogi i fik.

środa, 20 sierpnia 2008

Podpuszczalskie reklamy

Gdyby nie to, że pracuje w reklamie pewnie nie zwróciłabym uwagi na jedną z nich. A dokładniej mówiąc na reklamę pieluch Pampersa. A zaczęło się od tego, że Misia jest fanką ( totalną) "W dobranocnym ogrodzie" - na BBC dla dzieci. Bajka jest super a melodyjka tytułowa zapada w pamięć...i ta właśnie melodyjka dała mi do myślenie, gdy zobaczyłam i usłyszałam rekalme pieluch - prawie identyczna! Przez niechcący, czy z premedytacją dżingiel Pampersa przypomina melodyjkę "ogrodu". I jak to odebrać? Jako formę reklamy działającej na podświadomość - kojarzy się nam automatycznie z bezpiecznym i przyjaznym programem dla dzieci. Jak bardzo manipulują nami reklamy? Nie muszę nawet odpowiadać na to pytanie pijąc kawę z reklamy z przystojniakiem i zagryzając ciasteczkiem "light - lekka jak piórko". Duh

środa, 13 sierpnia 2008

Pierwsze cyfrowe dzieło Mati


Narysowane tabletem. A jak! Mam mądrą córę. Chociaż jeszcze nie rozumie, że jak mazia piórkiem to pojawia się coś na ekranie :-)

niedziela, 10 sierpnia 2008

Misi pierwsze słowa

baba - babcia, lub fajne
mama - mama, lub niefajne
dada - tata
dziadzia - dziadziu
be - fuj
brrr - samochód, pralka
frr - ptaszki
baubau - piesek
haha prrr - konik
da - daj
ychh - nie

oraz najlepsze

co tam? - tak o wszystko pyta

do tego trochę komunikacji rękami:
macha papa na hasło pomachaj
podaj rączkę, na hasło daj cześć
rozkłada rączki jak czegoś nie ma
oraz potrafi piszczeć i się złościć jak mało kto

update: Moje baby dziś rano zaatakowało mnie pustą butelka po wodzie mineralnej z pytaniem " Co to?" - butelka - odpowiedziałam, "Co tam?" - woda, "Po co?" - do picia. Albo moje dziecko osiągnęło intelektualne wyżyny, albo byłam nie przytomna i zdawało mi się ( ba , 5.30 rano)

sobota, 9 sierpnia 2008

Kraków - Bolesławiec - Drezno

Czyli szybki urlop.

Postanowiliśmy troszkę odpocząć i na tydzień uciekliśmy z Krakowa do Bolesławca - rodzinnego miasta mojego męża. Dziadkowie mieli szansę zaopiekować się misią, a my pojechać do Drezna ( jakieś 2 godziny drogi).
Ponieżej zdjęcia z Drezna a dokladniej pałac Zwinger z boską kolekcją obrazów, przy których można paść trupem - poszliśmy na całość i kupiliśmy bilet na wszystkie galerie - 6 godzin zwiedzania i 12eu na głowę później = galeria mistrzów starych ( wow!), muzeum ceramiki (powalające!) i zbrojownia (ach!)Nie da się zobaczyć wszystkiego w jeden dzień, dlatego zostało nam jeszcze trochę do zwiedzenia - nowi mistrzowie - zamkniete do 2010, pałac i ogrody japońskie, zoo, zielona komnata)



Resztę czasu spędzilismy relaksując się w Bolesławcu i zwiedzając okolicę ( Kliczków - zdjęcie 2 od góry)

ps. Nie omieszkaliśmy mieć kłopotów (ba!) z Misią - Mati przeszła bliskie spotkania 3 stopnia z pszczółką. Oczywiście skończyło się w szpitalu i zastrzyku na alergie.

czwartek, 24 lipca 2008

Filmowo 03


"Wiktor-Wiktoria"
Wczoraj na TCM, genialna komedia z Julie Andrews. Za każdym razem umieramy ze śmiechu. Kobieta udaje mężczyznę, ktory udaje kobietę... A kiedy jest mężczyzną, to jest hrabią z Polski :-)
W skrócie: o śpiewaczce wylanej z roboty, która poznaje pewnego geja artyste i razem oszukują innych - przebierając babeczkę za hrabiego z Polski - transwestytę z genialnym wysokim C. I byłoby dobrze, gdyby nie to, że w nim - w niej! zakochuje się facet z mafii. Rozwalające.

Quotes:
King Marchand: Idź spać, jutro z rana gramy w golfa.
'Squash' Bernstein: Szefie, tam pada śnieg!
King Marchand:[zbity z tropu]Użyjesz czerwonych piłek.

'Squash' Bernstein: [pokryty śniegiem wychodzi ze pokoju hrabiego-gdzie właśnie siedział na balkonie szpiegując- mówi do faceta przy drzwiach swojego pokoju hotelowego] A Pan ma ogrzewanie?
[facet przytakuje]
'Squash' Bernstein: Oh, ma Pan szczęście!

wtorek, 22 lipca 2008

Moja mądra córka

Dziś moja mądra córka wypatrzyła na dywanie paprocha i dalej mi piszczeć "be", "be". Na odczepnego kazałam " Jak jest be, to idź i wyrzuć do śmieci". Nie mogłam uwierzyć jak moje dziecko zlazło z kanapy, podniosło nitkę z włóczki (owo "be"), pobiegło do 2 pokoju, otworzyło drzwiczki do kosza na śmieci i wyrzuciło "be". Jaka ja byłam duuuumna, jaka oniemiaaała z wrażenia....aż do momentu, gdy moje mądre dziecię postanowiło, że jak już sobie otworzyła drzwi do śmieci,to je teraz wszystkie wyciągnie na podłoge.

Nie mogę też dojść do porozumienia w sprawie rysowania białą kredką na białym papierze. Ma kolorowe kredki, a zawsze bierze białą.

niedziela, 20 lipca 2008

weekendowe szleństwa w plenerze

W sobotke pojechaliśmy do babci, by zobaczyć nowonarodzonego kuzyna Mati. Pogoda okazała się być na tyle przyjemna, że wpakowaliśmy się do autka i ruszyli pokazać Mati naturę, z którą nasza miastowa dziewczyna nigdy nie miała jeszcze aż tak blisko do czynienia. Były roślinki, zbieranie mięty i grzybów oraz turlanie się po łące,kichanie i jedzenie malin prosto z krzaczorów.





wtorek, 15 lipca 2008

moja kobietka

Moja kobietka obudziła się ostatnia sobotę jak zwykle o nieprzyzwoitej porze.Mężulek postanowił wspaniałomyślnie się poopiekować, bym mogła pospać godzinkę dłużej.
O 8.30 obudził mnie pisk Mati i mężulka, który nieopatrznie poszedł do łazienki bez niej i zostawił na 5 minut sam na sam z kremem do pupy. Umarłam, gdy zobaczyłam moje misie wysmarowane kremem (wodoodpornym!) na rękach, buzi, z okiem włącznie i rzęsami, kończące właśnie smarowanie 2 cm warstwy kremu na lewej nodze. Było dużo pisku i jeszcze więcej zużytych chusteczek.

poniedziałek, 14 lipca 2008

Matylda mały odkurzacz cz.2



Update o obrączce - nie znalazła się. Podejrzewamy jednak ,że nie polknęła, ale mogła gdzieś wyrzucić. Podejrzenia padły na wanne, wc oraz okno - po tym jak złapałam ją wypychającą klocek za okno ( mamy niskie okna, małe macki już tam sięgają). Wykrywacz metalu na bramce nie udał się - okazuje się ,że nie wykrywa niczego co połkniesz!

środa, 9 lipca 2008

Sto lat! Narodziny pierwszego kuzyna Mati



Gratulacje dla K i I. W dzień chrztu narodził się pierwszy kuzyn Matysi.

chrzest Mati


Wreszcie ochrzćilismy naszego diabełka. Miarka się przebrała jak tydzień temu została posądzona o zjedeznie mojej obrączki ( nadal się nie znalazła).
Jak widać nie obyło się bez protestów ze strony chrzczonej, ale nie było tak źle.

Co do obrączki - no cóż. W najgorszym razie rtg. Na razie wybieramy się do pracy męża - mają tam bramki do wykrywania metalu i panów, ktorzy umarli ze śmiechu jak poprosilismy ich o to, czy by sie nie dało przejechać urządzeniem po Mati. A nuż się uda.

Dlacego moje dziecko to żywy odkurzacz?!

niedziela, 15 czerwca 2008


Dzień jak co dzień, niby nic. Tylko że piątek 13. Godzina 17,trach, łaaaaaaaa. Misia biegając po kuchni przewróciła taboret. Taboret w zadość uczynieniu postanowił przewrócić się na Matysie - a dokładniej na jej ręke. Wrzask postawił nas na nogi - łapa pod kran, bo może samo przejdzie. Nie przeszło. Palec zrobił się siny i spuchł. Mama w panike, Misia w płacz, tata biegiem w dół z rozpłakaną gromadką do auta i do szpitala. oczywiście korki - mieliśmy do wyboru:Prokocim i Żeromski - oba na 2 końcach Krakowa. Wybralismy - Żeromski - pod wzgl obsługi i szybkości wybraliśmy świetnie. Misie prześwietlili i zabandażowali - na szczęście nie było złamania.Ufff... niestety ja ze stresu pochorowałam się na drugi dzień na amen. Grypsko, lub taaaaki stres. I jak mi ktoś teraz powie, że to nie pech w piątek 13...

środa, 11 czerwca 2008

Sto lat - Matylda ma roczek!


Dziś Matysia obchodzi swoje pierwsze urodziny! Co to był za niesamowity rok dla nas wszystkich!
11 czerwca:(podobno wdłg Wiki)1184 BC - spalono Troję - Mati ma Helena na 2 imię :-)

niedziela, 8 czerwca 2008

Chodzimy, biegamy, skakamy


Misia szaleje. Opanowała już chodzenie a ostatnio zaskoczyła nas tym, że bez pomocy i podpierania się o melble potrafi wstać sama z podłogi na 2 nogi :-) Teraz wszędzie gdzie raczkowała to idzie. Oczywiście to przynioslo sporo nowych problemów - sięga tam gdzie nie sięgała i pojawiło się więcej kantów w zasięgu głowy.

wtorek, 3 czerwca 2008

Filmowo 02

"Aniołowie o brudnych twarzach"


Cagney i H. Bogart jako ksiądz. Zły i dobry ( kiedyś przyjaciele), i banda młodocianych - kto przeciągnie ich na swoją strone. Mocne.
Tekst: Rocky Sullivan: 'Morning, gentlemen. Nice day for a murder".

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Filmowo 01

Tydzien temu po raz setny oglądaliśmy "Północ, północny-zachód". Jesteśmy niepoprawnymi fanami starych filmów. Oto lista ulubionych.
Klasyka Alfreda H.: "Północ, północny-zachód"

Ulubiona scena: początkowa scena, gdzie poznajemy bohatera, oraz ta na policji.
Ulubiony tekst: Roger Thornhill: No. No, Mother, I have not been drinking. No. No. These two men, they poured a whole bottle of bourbon into me. No, they didn't give me a chaser.
oraz o reklamie: Roger Thornhill: In the world of advertising, there's no such thing as a lie. There's only expedient exaggeration.

A i dla tych którzy nie zauważyli - do autobusu na początku filmu wsiada Alfred Hitchcock.

poniedziałek, 26 maja 2008

Nieszczęścia chodzą parami...albo trójkami.

Zła passa trwa. To już 3 weekend, kiedy przydarza nam się coś złego. Tym razem ja obudziałam się w sobote spuchnięta jak balon i wylądowałam u dentysty na rwaniu ósemki. Ba, przecież nie mogło być spokojnie! O nie! To by było zbyt łatwe... Ostatnio coś za dużo tego pecha. 3 tygodnie temu szpital, 2 tygodnie temu grypa, teraz ząb. "Co dalej?" - aż boję się odpowiedzieć na to pytanie. Czy ta seria wypadków kiedyś się skończy, czy będę musiała wezwać egzorcyste? :-)

poniedziałek, 19 maja 2008

Żyjemy, ale co to za życie

Od tygodnia leżymy nieżywi całą gromadą. Złapaliśmy wszyscy rotawirusa ( grypa jelitowa po ludzku). W środę małej się pogorszyło - w czwartek pogorszyło się nam. Weekend siedzieli u nas moi rodzice - pewnie też się zarazili - i pilnowali małej, bo my leżeliśmy nieprzytomni. Karmienie małej w chorobie to sport ekstremalny. Trzeba wmusić jedzenie i picie robakowi, który nie chce pić i jeść i nie rozumie że musi.

Dziś nastąpiła poprawa. Nie biegamy już do toalety co chwile a mała nie wymiotuje. Za to zrobiła się głodna jak wilk i nie chciała iść spać. Musiałyśmy obejść całe mieszkanie, wypić herbatke, napoić siebie, pluszaka i "dziewczynke z lusterka", zesikać się (przebieramy), dostać czkawki - czkawka jest zabawna. Musiałam z nią czkać.Otworzyć 67 razy drzwi. 58 razy włożyć sobie i jej na ręce skarpetki z grzechotką - śmieszne. Walić w klawiature przez 10 minut. Napoić klawiature. Zrobić kupe (przebieramy). Wysypać muszelki i wszystkie włożyć spowrotem do pudełka. Znów pootwierać drzwi. I w końcu po 1,5 godziny zabawy, łaskawie dać się położyć do łóżeczka.

środa, 14 maja 2008

Znowu chorzy!

Choroby ciąg dalszy - jak nie odbieram tel. to znaczy , że jestem w szpitalu z córą. Mała ma gorączkę - której nie miała wcześniej - znaczy się coś przywlekliśmy ze szpitala.

poniedziałek, 12 maja 2008

pan kotek był chory...i wylądował na pogotowiu

W piątek w nocy wylądowałyśmy na pogotowiu. Mała po zjedzeniu wieczornej kaszki zaczęłam nam wymiotować dalej niż widziała. Po 2 razie i zarzyganiu połowy domu ruszyliśmy do szpitala, bo odwodnienie u malucha to nie przelewki.Oczywiście czekaliśmy 2,5 godziny - przyjęli nas o 00.00 na oddział i odrazu pod kroplówę.
Na sali z 4 mamami i ich dzidziami z tymi samymi objawami. Oczywiscie nie bylo miejsca, więc leżałyśmy w izolatce na zakaźnym i nie wolno było maluchom się ruszać z pokoju, by się nie zaraziły. Ba, i tak warunki miałyśmy super - 4 łózka rozkladane dla mam! w sali obok, po 10 łóżek i leżanki dla biednych zmęczonych mam przy naprawde poważnie chorych dzieciach.
Łazienka 2 pietra niżej w piwnicy, która wygladała jak zwyjęta z filmu "Piła".Aż mi ciarki po plecach przechodziły jak tam szłam.
Noc nieprzespana, mała ciagła za kroplówe.

Na 2 dzień w lepszym samopoczuciu zaczęła już szaleć.W badaniach nic nie wyszło - więc wdłg mnie to zatrucie. Wdłg lekarzy cytuje " coś co lubi wracać " Więc czekamy aż wróci, ale w domu. Przynajmniej się obie wyspimy. Oczywiście nie może być za dobrze, bo jedno baby na sali miało rotawirusa. Teraz pozostaje nam obserwować i czekać, czy mała się zaraziła.( 10-14 dni wyklucia)
TO się nazywa ekstremalny weekend.

I tak sobie myślałąm - patrząc na moje dziecko oblizujące obdarty i obskurny kawałek metalowego łóżeczka - niektóre firmy wydają miliony zl na imprezy integracyjne, wynajmują drogie zespoły, zapraszają durne dody i inne kichy, a przecież mogliby kupić po kilka łóżeczek dla niemowlaków, łozko dla mam albo ufundowac łazienkę - przecież to ich dzieci tam leża! Szpital i tak wydaje całe pieniądze na najbardziej potrzebny sprzęt, ale ta część od strony mam też jest ważna.

czwartek, 8 maja 2008

Barenaked Ladies grają dla dzieci :-)

czyli Barenaked Ladies wypuścili płytę z piosenkami dla dziatwy " Snack time" Uwielbiam ten zespół!U nas niestety kompletnie nie znany, co ogranicza niestety możliwość kupienia tej płyty - będę błagać po znajomych za granicami i oceanami. Na ich stronie ( link wyzej) można posłuchać jednej piosenki i nawet zobaczyć do niej teledysk. Dla dzieci i uczących się angielskiego w sam raz. Nie mogę się doczekać całości. Na You tube mozna tez obejrzeć ich kawałki w wersji "bathroom session( toaletowej)", czyli granie na gitarze w kiblu.

poniedziałek, 5 maja 2008

majówka




Radosny wypad na Węgry o dziwo udał się. Mati poznała nowe smaki - kluseczki, piasek, kamyczki, trawa... oraz po raz pierwszy taplała się w basenie. Wyszedł nam kolejny ząbek ( to już 6!)