wtorek, 28 września 2010

Przedszkolne kłopoty

No i mysza chodziii, że aż strach. 2 dni pochodziła - tydzień w domu. "Dzieci z katarem prosimy nie przyprowadzać". No to została - posmarkała kilka dni i poszła z zaświadczeniem od lekarza, że już jest zdrowa.

Pochodziła 2 dni...a tu dziś wieczorkiem: "Mamo, zimno mi. Zgaś światło. Razi oczka. Mamo? O,o!"
I Bleeee jak z egzorcysty na całe łóżko. Tja, może ja trzymam moje dziecię z katarkiem w domu i pracuje po nocach, żeby odrobić straty, ale inni rodzice mają to w nosie i z jej grupy zostało 4 zdrowych (jeszcze), bo reszta się wyzarażała. Coś czuję że to rotawirus...

Czy się dziwić - nie. Bo co mają zrobić rodzice pracujący, którzy nie mają babć, a dziecko smara i kicha. Na dziecko ma się 2 dni opieki z pracy. Co tu zrobić? Sama nie wiem. No i kto by chciał pracownika, którego nie ma w pracy przez większość czasu? Ba, ja sama siebie zaraz wyleje.

piątek, 17 września 2010

Nowa era dla myszy

Wczoraj poszła 1 dzień do przedszkola. No i wczoraj nie wiedziała co ja czeka - była grzeczna.
Dziś nastąpiło pandemonium i choć wyrwała rano sama, że ona idzie do szkoły, to 2 godziny później nastąpiło gruchnięcie. Nie zjem śniadanka, chce do maaamammammyyy! No i co tu zrobić? Iść po nią? To załapie, że wrzask działa na wcześniejsze zabieranie ( a itak tylko do południa). co będzie w przyszłym tygodniu, ma zostać na cały dzień. Serce mi pęka, ale wytrzymuje. Pani w przedszkolu chyba nie, bo Maśka się drze. No cóż. Zobaczymy. Tylko jak tu wytłumaczyć 3 latce, że musi tam chodzić?
ps. no to pochodziłyśmy - smarki i kaszelek i laba dla myszy na kilka dni a dla mamy od poniedziałku 24 H dzień pracy.