środa, 9 lipca 2008

chrzest Mati


Wreszcie ochrzćilismy naszego diabełka. Miarka się przebrała jak tydzień temu została posądzona o zjedeznie mojej obrączki ( nadal się nie znalazła).
Jak widać nie obyło się bez protestów ze strony chrzczonej, ale nie było tak źle.

Co do obrączki - no cóż. W najgorszym razie rtg. Na razie wybieramy się do pracy męża - mają tam bramki do wykrywania metalu i panów, ktorzy umarli ze śmiechu jak poprosilismy ich o to, czy by sie nie dało przejechać urządzeniem po Mati. A nuż się uda.

Dlacego moje dziecko to żywy odkurzacz?!

Brak komentarzy: