piątek, 19 grudnia 2008

Lanzarote cz1

Po wielu perypetiach i 2 chorobach udało nam się przeżyć wakacje. Nie zaczeło się dobrze - w dniu wylotu mała dostała 39 stopni gorączki. Pani doktor orzekła 3-dniówkę , więc polecieliśmy. Nie było przyjemnie, bo Misia płonęła jak pochodnia, ale w 3 dzień gorączka minęła a w zamian dostała wysypki na całym ciele. Pierwszy raz w zyciu coś takiego wydziałam. Dopiero wtedy zaczął się prawdziwy urlop. Oto kilka fotek.


Kaktusowe ogrody...


Pustynne krajobrazy...








No i plażowanie

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Przepiekne zdjecia!!!!!!!!!!!