Minęły święta i jedyna możliwośc na naukę spania. Bo jak tu uczyć Misię spania, gdy dookoła tyle nowych twarzy, zapachów, zabaw. Do tego doszedł kolejny kamień milowy w rozwoju - Misia raczkuje gdzie popadnie a do tego 2 dni temu nauczyła się stawać na kolankach w łóżeczku. ( umie też wyjmować karte z dekodera satelity, ale to zupełnie inna historia.)
Budzimy się (03:30) rano a tu patrzą na nas rozbawione oczka znad szczebelków i słychać : mammamma grrrrr czyli w wolnym tłumaczeniu :"Nie śpię! Stoję! Pobaw się za mną!"
Wszelakie próby książkowe nie sprawdzają się - "dziecko może chwile popłakiwać" - piszą. U nas to nie chwila i nie troche - Matylda drze się jak opętana w momencie zetknięcia plecków z materacykiem.
Gdzieś popełniliśmy błąd...tylko gdzie no i jak go naprawić. Na razie od 2 tygodni usypiamy ją bezpiersiową metodą ( hej, przynajmniej tyle!) - na przytulaka w łóżeczku, czyli trzymam za rączki, szyszam i szuszam nachylając się na łożeczkiem i czekam aż przestanie wyć i uśnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz