piątek, 8 lutego 2008
kawyyyy....
Żadna skaza białkowa nie powstrzyma mnie od wypicia dziś dużej kaawyyy z mlekiem. Mati tej noc postanowiła pokazać nam, że nasze metody wychowawcze i usypianie z muzyką klasyczną jest na nic. "Usnę, ale i tak nie będę spać" - jak pomyślała, tak zrobiła. Z regularnością kukułki w zegarze, co 2 h dobiegało nas "łaaaaa". Na "ła" reagowałam dziś w nocy ja - matka, bo ojciec był nieprzytomny po wstawaniu na początku tygodnia i uodporniony na "ła"tak, że się nie budził. Ja - matka leciałam do pokoiku, usypiałam, wracałam i za 2h to samo. O 5.30 Misia postanowiła wstać. Dotrwaliśmy do 7.00. Potem ja do 8.00, tracąc przytomność przy łóżeczku małej, która obkładała mnie książeczką po głowie. I jak tu nie napić się kawy?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz