Niedzielny dzień minął nam pod hasłem "łapać sisi", czyli bieganie bez pieluchy po domu. Misi niedługo stuknie dwójka i czas zacząć trening pieluszkowy. No i wczoraj latałyśmy bez pieluchy - ale w spódnicy - co jak się później okazało było zgubne w skutkach :-)
Mysza biega sobie po domu i nagle słyszymy "sisi" i biegiem do łazienki. " ooo, jaka zdolna, sama pobiegła zrobić sisi, tata idź zobacz, czy pordziała sobie ze spódniczką...". I tu słyszę drugi krzyk - taty: " Choć zobaaacz...". Lecę, lecę i umarłam ze śmiechu. Obraz wyłanianjący się z łazienki mnie powalił. Patrzę na moje dziecko, które zrobiło kupke do nocnika! ( mądra córa, dobra córa) tyle, że kupka jest też na nocniku , na spódnicy oraz w przedpokuju, bo jak biegła nas powiadomic to się jje kupa przykleiła i odpadła w przedpokoju - w którą o radości! wdepnął gołą stopa tata. Obraz doskonały : misia, nocniczek i stojący na 1 nodze mężulek - wszystko w kupie :-)
Wyprałam córę, spódnice i noge taty.
Ale sukces został odniesiony!
...cieszenie się z sukcesu było krótkie, bo 2 godziny później musieliśmy suszyć materac, bo ze śmiechu nie wytrzymała "sisi"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz