Co to był za rok... córa nauczyła się chodzić, biegać, wspinać gdzie nie trzeba... opanowała pierwsze słowa...nauczyła sprzeciwiać się rodzicom...rysować po ścianach...jeść sama...przetrwaliśmy jako rodzice pierwsze choroby i nieprzespane noce...pierwsze wakacje i pierwszy lot misi samolotem...pierwsze przyjaźnie...pierwsze... wszystko było pierwsze i dla nas i dla niej.
To był wspaniały rok, bo mogliśmy to wszystko obserwować. Co przyniesie następny?
środa, 31 grudnia 2008
piątek, 19 grudnia 2008
Lanzarote cz1
Po wielu perypetiach i 2 chorobach udało nam się przeżyć wakacje. Nie zaczeło się dobrze - w dniu wylotu mała dostała 39 stopni gorączki. Pani doktor orzekła 3-dniówkę , więc polecieliśmy. Nie było przyjemnie, bo Misia płonęła jak pochodnia, ale w 3 dzień gorączka minęła a w zamian dostała wysypki na całym ciele. Pierwszy raz w zyciu coś takiego wydziałam. Dopiero wtedy zaczął się prawdziwy urlop. Oto kilka fotek.

Kaktusowe ogrody...


Pustynne krajobrazy...








No i plażowanie













No i plażowanie
niedziela, 14 grudnia 2008
ta długa cisza...
...to urlop, plus paskudna grypa...
mężuś kaszle, córa bardzo chora, ja chora że hoho, dziadek chory, niania chora...ogólnie rozsiewamy paskudztwo i zarażamy, więc lekarz kazał nam siedzieć w łóżku i brać antybiotyk...
mężuś kaszle, córa bardzo chora, ja chora że hoho, dziadek chory, niania chora...ogólnie rozsiewamy paskudztwo i zarażamy, więc lekarz kazał nam siedzieć w łóżku i brać antybiotyk...
Subskrybuj:
Posty (Atom)